Lew Karsawin
2012-03-14
LEW KARSAWIN, NOCTES PETROPOLITANAE, Przetłumaczył Henryk Paprocki. Tytuł oryginału: Noctes Petropolitanae, Piotrograd, 1922.
2012-03-14
Publikując „Noctes Petropolitanae” wydawca – różny jednak od autora – pozwala sobie i nawet uważa za konieczne poprzedzić tę książkę kilkoma wyjaśnieniami.
2012-03-14
1. Zgasło, w końcu – jak zawsze zdradziecko i nieoczekiwanie – martwe światło elektryczne, i przy chwiejnym migotaniu nędznego świecznika w brzemiennej ciszy zbieram swoje myśli i uczucia. Jest nieznośnie tęskno. Jak wypowiedzieć siebie, jak wyrazić to, co śpiewa, a co nie może zostać wyśpiewane, tę mękę, która powinna zostać rozwiązana w obnażeniu samego siebie i jest bezsilna, żeby się obnażyć?
2012-03-14
1. Miłość jest kosmiczną siłą, „l’Amor che move il cielo e l’altre stelle”[2].

Wyraźnie pojawia się przede mną fizjonomia Fiodora Pawłowicza Karamazowa: małe szydercze oczka, mięsiste woreczki pod nimi, bryzgające śliną zmysłowe wargi, odsłaniające mizerne resztki czarnych, prawie już przegniłych zębów, cienki nos z wydatnym garbem, nos drapieżnego ptaka, i podbródek przypominający mięsisty trzos – „istna fizys starożytnego rzymskiego patrycjusza czasu upadku”[3]. Prawie słyszę jego „drżący szept”, pełen pochlebstw i fałszywy…
2012-03-14
1. Jeszcze nie kochając, św. Augustyn już „kochał samą myśl o zakochaniu”[1]. Czyż nie tak i my dążymy do Miłości, myślą i uczuciem ją uprzedzając, jakby doświadczając czegoś jeszcze niedoświadczonego? Pragniemy czegoś nieznanego, ale w samym pragnieniu już jakoś wiemy i kochamy ją.
2012-03-14
1. Znowu cicha, mroźna, księżycowa noc. Nieliczni przechodnie idą ostrożnie. Na ulicy na pewno słychać chrzęst śniegu pod ich butami. Nie ma szumnej dziennej krzątaniny, katedra straciła swój niepokój, obrysowana księżycem. Wszędzie długie nieliczne cienie wraz z bladym światłem, powoli pełzającym po podłodze przede mną.
2012-03-14
1. Miłość jest samą wiecznością. Ona jest pełnym, doskonałym i autentycznym bytem, i nie ma bytu poza Miłością. My sami istniejemy tylko na tyle, na ile mamy kontakt z nią, w doświadczeniu naszej miłości odczuwając swoją z nią nierozdzielność. Nie było mnie, dopóki ona zstąpiwszy nie wezwała mnie z niebytu. Nie mogę znaleźć w sobie nic „mojego”: wszystko daje mi Byt doskonały, Dobro niewyczerpane, sama Miłość.
2012-03-14
1. Bóg jest Miłością[1], wszech-jednym i jedynym Bytem, doskonałym, samowystarczalnym. Jeśli On jest Miłością, to znaczy, że On kocha. Nie ma jednak Miłości bez kochającego i kochanego, a kochający powinien być inny, niż kochany. Kogo może kochać nieskończony Byt tak, żeby wlać w niego całą swoją nieskończoność i nim napełnić całą swoją nieskończoność, napełnić tak, żeby być doskonałą Miłością?
2012-03-14
1. Jak możliwy jest mój ograniczony byt empiryczny w Nieograniczonym? Przecież nie mogę, jako skończona osoba, całkowicie przyjąć, pokochać i poznać Nieskończonego Boga. Po to, żeby moja miłość do Boga osiągnęła cel, powinienem stać się Bogiem, moja osoba powinna przekroczyć swoje granice, to znaczy zniknąć, przestać być sobą. Niepowstrzymanie dążę do tajemniczego Mroku, rozpływam się w tej nocy, bezgwiezdnej i cichej…
2012-03-14
1. Ty mi nie wierzysz, i moje myśli, przekonując ciebie nie mogą cię przekonać. Kogóż i kiedy przekona jedna abstrakcyjna myśl? – Nie w poszukiwaniach i dowodach małego rozumu jest prawda mojej kontemplacji, nie tylko w uchwyceniu przez rozum. W tym celu, żeby prawda stała się dla ciebie godną zaufania, godną wiary powinnaś ją uczynić ty. Wszechjedna Prawda jest i życiem, i bytem, i miłością.
1  2    >